Dodge Challenger

V8 Hemi w dzisiejszym świecie? 

Świat kina i szeroko pojętej sztuki najbardziej kocha… powroty! Sentymenty rozbrzmiewają wtedy ze zdwojoną siłą, dając o sobie znać w formie zachwytów nad dawno nie widzianymi idolami czy wzorami. Dodge Challenger był właśnie jednym z takich długo wyczekiwanych powrotów. Podczas premiery tego modelu, w 2007 roku, nikt kompletnie nie protestował, że auto bazuje częściowo na Mercedesie E, i to w dodatku… z głębokich lat 90 (mowa bowiem o płycie podłogowej Mercedesa W210/211). Jakby tego było mało, technicznie był to bliźniak Chryslera 300C i Dodge’a Chargera – kolejnej wskrzeszonej legendy. Jakie to miało znaczenie? Żadne!

Dodge Challenger – dobre silniki, proste auto

Dokładnie te dwa powody – świetne jednostki napędowe oraz relatywnie nieskomplikowana konstrukcja – stanowiły klucz do sukcesu Challengera. W ścisłej czołówce była także kolejna zaleta, czyli niepowtarzalny wygląd. Dodge wiedział, że zwyczajne zlikwidowanie tylnej pary drzwi w Chargerze i stworzenie w ten sposób osobnego modelu, ,,Chargera Coupe”, nie przyniesie oczekiwanej reakcji wśród osób zakochanych w oryginalnym Challengerze z lat 70. W związku z tym zatrudniono Michaela Castiglione’a (projekt nadwozia) oraz Alana Barringtona (projekt wnętrza), nakazując im ścisłe trzymanie się ducha minionego wieku. W 2006 roku, kiedy światło dzienne ujrzały pierwsze prototypy, świat się zachwycił. Dodge podążył tą samą drogą, co Ford rok wcześniej, wskrzeszając Mustanga w formie niewiele różniącej się od tej z lat 60 czy 70.

Charakterystyczne podcięcie bocznej linii szyb, tylny pas inspirujący się pasem Challengera z rocznika 1070, czy wreszcie przód jakby żywcem wyjęty z Challengera a.d. 1971 – taki zabieg nie mógł się nie udać! Dodge pod maskę swojego nowego muscle cara włożył słynne hemisferyczne silniki HEMI, o pojemności rozpoczynającej się od 5,7 litrów. Ich zmartwychwstanie miało z kolei miejsce nieco wcześniej, bo w 2003 roku – po raz pierwszy od trzech dekad świat znów usłyszał niepowtarzalny bulgot, tym razem z nowoczesnymi udogodnieniami i… możliwością chwilowego odłączenia części cylindrów. Auto było jednym z największych wygranych epoki powrotu mody na samochody retro, co udało się nielicznym – wielkimi porażkami okazały się, na przykład, VW New Beetle czy Ford Thunderbird.

Co sprawia, że Challenger jest taki dobry? 

Dodge Challenger jest potężną maszyną. Jego wymiary przypominają Mercedesa Klasy E, jednak Dodge ma jedynie trzydrzwiowe nadwozie coupe. Masywność onieśmiela inne pojazdy na ulicy, a rasowy bulgot V8 skutecznie przepędza tych niedobitków, którzy jeszcze go nie zauważyli. Najczęściej Challenger legitymuje się napędem na tylną oś, jednak istnieje niewielka grupa tych pojazdów z napędem 4×4. Jest to raczej nisza, ponieważ sparowany jest on wyłącznie z silnikiem V6, który wybiera ograniczona liczba klientów – większość woli większe jednostki. Prym wiedzie V8 HEMI o pojemności 5.7l, chociaż wielu nabywców znajduje również V8 HEMI: 6.1l, 6.2l oraz 6.4l. Najmocniejszy Challenger to SRT Demon. Jego pojemność wynosi 6.2 l, zaś pojemność samego kompresora to… 2.7 l.  W zależności od użytego paliwa (91 / 100 oktanów), Demon legitymuje się mocą od 808 do 840 koni mechanicznych. Jest to pojazd spotykany niezwykle rzadko, lecz słabsze odmiany Challengerów stanowią jeden z najjaśniejszych punktów w wynikach sprzedaży Dodge’a. Wstępnie planuje się zakończenie produkcji modelu na 2024 rok, wszystko przez nieubłagane normy emisji spalin, a także brak wyraźnej wizji rozwoju marki Dodge – tak zwane eMuscle cary mają pomóc w nadaniu odpowiedniego kierunku rozwoju.

2016 Dodge Challenger SRT Hellcat