Land Rover Defender 2020

Czy to wciąż ten sam Defender?

Segment aut terenowych rządzi się swoimi prawami i niemal od swojego początku znacznie wolniej poddawał się jakimkolwiek zmianom. W końcu po co zmieniać coś, co działa i spełnia swoje zadanie? Poza tym, w lesie czy bezdrożach ciężko myśleć o aspektach wizualnych pojazdu, a kluczową rolę odgrywa wytrzymałość i niezawodność. Land Rover ze swoim modelem Defender doskonale sprawdzał się w roli pojazdu terenowego, kierowcy znali każdy centymetr kwadratowy jego powierzchni i doceniali to, iż Brytyjczycy od 1983 roku praktycznie nie zmienili w nim niczego. Nadszedł jednak przełomowy rok 2016, kiedy to oryginalny Defender został w końcu wycofamy, a na jego miejsce – po kilku latach przerwy – weszła edycja 2020.

Land Rover Defender 2020 – bardziej luksusowy

Jedno jest pewne – Land Rover Defender 2020 jest pojazdem nastawionym na nieco inną grupę docelową, niż jego duchowy poprzednik. Znacznie mniejszy nacisk położony został na weteranów bezdroży, a ich miejsce zajęli… mieszkańcy miast. Pomimo tego, recenzenci i dziennikarze doceniają fakt, iż Defender ma swój charakter. Różny od Defendera z 1983 roku, jednak wciąż jedyny w swoim rodzaju. Tym razem postawiono na nadwozie wykonane z aluminium, pożegnano także konstrukcję ramową. Pomimo tego, auto wciąż może pochwalić się stałym napędem na cztery koła, blokadą dyferencjału czy dwustopniową przekładnią terenową. W zależności od wariantu, możliwe jest kupno Defendera z tradycyjnym zawieszeniem, jak i zawieszeniem penumatycznym.

Dłuższy, lecz nie do końca

Land Rover Defender 2020 występuje w trzech rozstawach osi, toteż każdy może wybrać rozmiar w sam raz dopasowany do swoich potrzeb. Defender 90 mierzy ok. 4,6 metrów, Defender 110 to niemal równe 5 metrów długości, zaś Defender 130 – około 5,36 metrów. Różnica pomiędzy nimi jest spora, co rekompensuje brak wariantu pick-up. Oryginalny Defender był bardzo doceniany za tego typu opcję. 

Jaka wersja Defendera jest najlepsza? 

W przeciwieństwie do poprzednika, tym razem Brytyjczycy umożliwiają szeroką personalizację Defendera. Do wyboru są wersje Standard, S, SE, XS, HSE, X, V8 czy specjalne edycje V8. Niech nikogo nie zdziwi podobieństwo do nazewnictwa Jaguara – obie marki montowane są w tej samej fabryce na Słowacji. W zależności od wybranej opcji, z salonu można wyjechać na 18-calowych felgach, z lampami typu LED, czy nawet… bez tylnych siedzeń. Można bowiem skonfigurować wersję użytkową, pozbawioną zbędnego wyposażenia. Jak widać, każdy znajdzie w katalogu Land Rovera coś dla siebie, niezależnie od wymagań stawianych nowemu Defenderowi.

Paleta jednostek napędowych jest bardzo rozbudowana, zwłaszcza, jak na obecne czasy. Bazowym silnikiem jest benzynowy 2.0 P300, czterocylindrowy motor z turbodoładowaniem. Nieco wyżej jest sześciocylindrowy P400, także mający turbosprężarkę. Wisienką na torcie jest V8 o pojemności aż 5 litrów, o oznaczeniu P525. Należy on do słynnej rodziny silników V8 zaprojektowanych przez firmę Jaguar. Możliwe jest również wybranie silników wysokoprężnych, zarówno cztero- jak i sześciocylindrowych. Brytyjczycy zdają się wręcz rozpieszczać kierowców, chociaż w miarę istnienia Defendera na rynku, należy spodziewać się raczej kurczenia palety jednostek napędowych, a nie jej rozszerzania. Trzeba więc cieszyć się z tak wielu silników spalinowych… dopóki jeszcze są. Doświadczenie każe jednak sądzić, iż Defender (z ang. ,,obrońca”) obroni się również i tym razem. W końcu od lat 80 udowadnia, że jest godzien nosić to zaszczytne miano.