Drogi, choć z gwiazdą na masce

Mercedes Klasy C hybryda plug-in to od dawna oczekiwana premiera ze stajni niemieckiego producenta. Deklarowany zasięg na poziomie 100 kilometrów, wyłącznie na silniku elektrycznym (który nie jest głównym motorem napędowym), to bardzo dobra specyfikacja. Warto przypomnieć, że pierwsza Toyota Prius miała zasięg zaledwie… 2 kilometrów. 48-woltowa instalacja elektryczna, tryb żeglowania, odzyskiwanie energii – to wszystko w standardzie oferuje hybrydowa Klasa C plug in. Co jeszcze otrzymamy za pojazd, którego cena podstawowa wynosi niemal ćwierć miliona złotych?

333 konie mechaniczne, 100 elektrycznych kilometrów  

Mercedes od niemal stu lat wybierany jest nie ze względu na najlepszy stosunek jakości do ceny, lecz właśnie ze względu na jakość i bezkompromisowy poziom wykonania. Z zewnątrz trudno dopatrzyć się jakichkolwiek różnic względem klasycznych ,,benzyniaków” i ,,diesli”, ale to wewnątrz nastąpiła mała rewolucja – duża integracja wysokonapięciowej elektroniki z tradycyjnymi jednostkami ułatwiła uzyskanie sporej ilości wolnego miejsca. W każdej niemal chwili możliwe jest wykorzystanie 440 Nm maksymalnego momentu obrotowego. W nowej generacji Mercedesa Klasy C nie ma już uciążliwego schodka w bagażniku. Baterie schowane są w całości pod podłogą. Za pomocą ładowarki DC można naładować akumulator do pełna w ciągu pół godziny. Mercedes w materiałach prasowych chwali się również, że akumulator czwartej generacji jest wyposażony w dodatkowy system chłodzenia, dzięki czemu uniezależnia sią od temperatury otoczenia i temperatury kabiny – zawsze może być ładowany z maksymalną mocą. Co ciekawe, opcjonalne jeszcze kilka lat temu zawieszenie pneumatyczne w W206 jest wyposażeniem standardowym.

Mała Klasa S – Mercedes Klasy C hybryda plug-in

Mercedes Klasy C W206 od momentu swojej premiery okrzyknięty został ,,małą Klasą S”. Wyraźnie można odczuć ambicje do bycia bardziej prestiżową alternatywą dla BMW Serii 3 czy Audi A4. Standardowe wyposażenie Klasy C hybryda plug-in jest tym, za co klienci muszą dopłacać w samochodach konkurencji. Wszystko to wiąże się oczywiście z ceną wyjściową, która… nie jest mała – są to okolice 225 tysięcy złotych. W zamian za to otrzymuje się mistrzowskie wykonanie i zadziwiająco niskie spalanie. Dziennikarze mający okazję testować Klasę C niemal jednogłośnie twierdzą, że tak małe zapotrzebowanie na paliwo (5 – 6 litrów na 100 kilometrów) każe wątpić w sens aut elektrycznych. Przynajmniej do momentu odkrycia sposobu na naprawdę błyskawiczne ładowanie baterii.