Walka w wymarłym segmencie
Mazda 6 miała z jednej strony łatwe zadanie, jednak z drugiej strony ciężko mówić o jakichkolwiek szansach w segmencie na dobre porzuconym przez klientów. Mowa sedanach segmentu D, niegdyś absolutnie dominujących, teraz skazanych na zapomnienie na rzecz SUV-ów i crossoverów. Japończykom z Mazdy trudno odmówić odwagi – zaprezentowanie w 2012 roku modelu 6 jawiło się jako przejaw skrajnego optymizmu lub… nieodpowiedzialności. Wszystkie siły należało bowiem kierować na podwyższane auta, jak Honda CR-V, Volkswagen Tiguan czy BMW X3. Dziś, ponad 10 lat po premierze, możemy jasno stwierdzić – nie było tak źle, choć wyniki za 2020 oraz 2021 w Europie wyglądają… tragicznie.
Następca Xedos i 626 – model 6
Mazda bardzo długo opiera się przed wycofaniem z oferty swoich sedanów klasy średniej. Konkurencja pokroju Forda Mondeo, Hondy Accord, VW Passata czy Opla Insigni jest już dzisiaj praktycznie niespotykana na ulicach. Dlaczego więc inwestować w segment D, skoro na motoryzacyjnym stole leżą doskonałe perspektywy związane ze SUV-ami oraz crossoverami? Japończycy prawdopodobnie zdają sobie z tego sprawę, ponieważ model 6 jest nieruszany praktycznie od momentu premiery w 2012. Nikt w Maździe nie wychyla się za bardzo z odpowiedzią na pytanie, czy i kiedy można spodziewać się nowej ,,szóstki” – zapewne nieprędko. Jej rolę (słusznie) przejęły modele CX-3, CX-30, MX-30, CX-4, CX-5, CX-50, CX-8 oraz CX-9. Wszystkie te auta są większymi lub mniejszymi modelami segmentu… SUV/Crossover! Rozwój tej kategorii motoryzacji jest niesłychanie dynamiczny.
Wróćmy jednak do modelu 6 – okazuje się bowiem, że o ile w Europie sprzedaż spada niemal rok do roku (2013 – 33 tys, 2020 – 7 tys.), o tyle w Stanach Zjednoczonych model ten notuje… wzrost sprzedaży! I to w znacznie większych rzędach wielkości (2012 – 43 tys, 2010 – 155 tys). Okazuje się więc, że jest to pojazd pod typowo amerykańskiego odbiorcę. Tak obrana ścieżka okazuje się więc znacznie bardziej przemyślana, niż mogłoby się wydawać. Mazda 6 wyposażona jest w silniki 2.0 oraz 2.5, żaden z nich nie ma turbodoładowania – to ostatnie tego typu jednostki oferowane w Europie. Nie ma mowy o żadnym układzie hybrydowym, co jeszcze dobitniej udowania, że ten samochód to prawdziwy… unikat. Świadek dawno minionych czasów. Konkurencyjny Ford Mondeo kończy swoją paletę jednostek dopiero tam, gdzie Mazda ją zaczyna (Ford – silniki od 1.0 do 2.0). Warto wspomnieć także o obecności silnika diesla 2.2 – także w obecnych czasach niemal wymarłego.
Warto więc mieć to wszystko na uwadze, ponieważ zalety (pozornie) archaicznych motorów Mazdy są nie do przecenienia w codziennej eksploatacji. Pomimo większej pojemności silników, spalanie modelu 6 kształtuje się w granicach 7-8 l/100km, w zależności od wariantu. Są to wartości… mniejsze niż w 1.5 EcoBoost, montowanym w Fordzie Mondeo. Dodatkową zaletą dużych silników Mazdy jest to, iż charakteryzują się one doskonałą elastycznością – nie da się bowiem mieć żadnych problemów z turbodoładowaniem jeżeli… go w ogóle nie ma. Nie ma więc również i problematycznej ,,turbodziury”, powodującej kiepskie osiągi przy dolnym zakresie obrotów.
Mazda 6 – śpieszmy się ją kupować
W dobie masowego wyrzucania z ofert silników diesla oraz silników spalinowych w ogóle, warto zastanowić się nad wyborem Mazdy i jej modelu 6. Podobnie jak w przypadku silników Wankla w latach 90, również i dziś Mazda znajduje się na przegranej pozycji z punktu widzenia norm emisji spalin czy preferencji klientów. Model 6 oferuje jednak coś, czego z trudem będzie można szukać w turbodoładowanych jednostkach – elastyczności i (stosunkowo) niskiego spalania.